niedziela, 1 listopada 2009

Nie duś w sobie tajemnicy, bo zabierzesz ją do grobu

30 grudnia 2001 roku zmarł mój dziadek. Edward Paszkiel był nie tylko głową rodziny, Kapitanem AK i działaczem niepodległościowym. Był także tajemniczym człowiekiem, którego przerosła jego własna tajemnica.

To bedzie krótka notka, swoiste memento dla Was wszystkich. Dziadek był żołnierzem "Szarego" . który otrzymał w 1945 roku zadanie zgromadzić całą bróń oddziału i dokumenty, oraz schować je bezpiecznie. Co też uczynił. Potem przez lata pisał pamiętniki, wiersze, gromadził listy i relacje kolegów partyzantów.

Chciał, by ten cały dorobek otrzymali potomni, wciąż jednak zwlekał z jego przekazaniem. Dziadek miał 3 córki, moją mamę i jej dwie młodsze siostry. Zawsze dbał by je trzymać z daleka od polityki i oszcządzać kłopotów. Tak samo zresztą traktował swoją żonę, Zuzannę. W czasach stalinizmu wieć, babcia nie miała szans dowiedzieć się gdzie schował swój skarb, a nowych dokumentów jeszcze nie zbierał i nie tworzył. Nie był przecież idiotą. Potem czasy łagodniały, córki dorastały, został rzemieślnikiem i czuł sie pewniej. Nie uznał jednak, że jest na tyle bezpiecznie by swoje młode kobiety obarczać tajemnicą.

Na szczeście pod koniec lat 60-tych urodziłem się JA - pierwszy potomny chłopak i najstarszy wnuk. Potem za dwa lata był chłopak kolejny - mój brat cioteczny. Zaczęło dorastac pokolenie młodych meżczyzn, którzy mogli zostac powiernikami arkanów.

Dziadek był bardzo sprawny fizycznie (mimo pięciu blizn po kulach), niesłychanie aktywny i bystry umysłowo. Z czasem mnie i Krzyśka ciągał wszędzie, gdzie powinni bywać prawdziwi młodzi mężczyźni: na ryby, do "Szarego", do Michniowa, na Wykus. Jako nastolatkowie znaliśmy wszystkich jego kolegów partyzantów. Przyszły lata 90-te, Dziadek wciąż działał, robił swoje i czekał na stosowny moment - nie puszczajac pary z ust o tym co ukrywał. W jego opinii powinnismy byc dojrzali, poważni i ... hmm "zasłużyć?" na zaszczyt otrzymania takiej informacji.

Śmierć jednak nie czekała wiecznie i dopadła Dziadka podstepnie gdy skończył 80 lat. ZAATAKOWAŁA NAJPIERW MÓZG. W wyniku udaru nasz ukochany Dziadek został sparaliżowany częściowo, a jego umysł przestał funkcjonować jak należy. Zapomniał co miał ważnego przekazać. Za długo czekał i nie spodziewał się, że życie tak się ostatecznie rozegra.

Dziadek umarł 4 miesiącepo udarze - zabierając tajemnicę do grobu. Nie wiemy gdzie są dokumenty oddziału i gdzie ukrył broń. Przepadły gdzieś jego pamiętniki pisane przez lata i cały dorobek jego powojennej pracy dla kolegów, ich rodzin i ukochanego Kraju. Z gromadzonych relacji zostały tylko fragmenty w raptem trzech cieniutkich teczkach.

Nie wiem, czy kiedys uda nam się te skarby odnaleźć. Nie wiem, czy kiedyś dowiemy się to o czym dowiedzieć się mieliśmy, nie wiem czy wszystko nie przepadło na wieki.

Kochani.

Nie trzymajmy spraw niezałatwonych na święte nigdy, nie odkładajmy rozmów, które trzeba przeprowadzić, zadbajmy o swoja przeszłość i przyszłosć naszych bliskich. Bo codzień wychodzimy z domu i idziemy chodnikiem. Co dzień ogladamy naszą okolicę i co dzień cos tam załatwiamy. Co dzień czekamy na to, co ten dzień nam przyniesie. I co dzień (niestety), tak - co dzień, widmo smierci może czekać na nas za rogiem.

Pamietajmy o tym w dzień zadumy i wyciagnijmy wnioski w dni kolejne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz